czwartek, 13 listopada 2014

Dno dna den dennych czyli denko ;)

Jak w tytule - wszystko co udało mi się zużyć, co się przeterminowało i to czego nie zniesę ;)



Jedziemy od lewej:

1. CARINO, MATT PASTE - pasta do stylizowania włosów. Była przydatna kiedy miałam krótkie włosy czyli baaaardzo dawno temu od tego czasu leżała porzucona. Z tego co pamiętam sprawdzała się dobrze i kosztowała tylko £1.

2. GOODHEALTH EVENING PRIMROSE OIL - kapsułki z olejkiem z wiesiołka. Stosuję zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie. To podstawowy suplement w mojej pielęgnacji skóry, który rzeczywiście daje efekty. Ten konkretny kupuję w The Body Care.

3. BONDAGE, PARFUM DE TOILETTE - perfumy kupione w zestawie za grosze w jakimś charity shopie. Zapach troszeczkę za ciężki jak na mój gust ale sprawdza się w zimie - połączenie kwiatu pomarańczy, jaśminu, imbiru, ambry i wanilii. Podobno pachnie jak Jean Paul Gaultier. Zaskakująco trwałe i intensywne - czułam je na sobie przez cały dzień a ubrania pachniały nimi tygodniami. Ostatnio widziałam duży ich wybór w małym sklepiku Keri-Anns, w cenie 4 sztuki za £10 więc pewnie poszukam czegoś dla siebie, kiedy zużyję to co posiadam obecnie.

4. NOXZEMA, DEEP CLEANSING CREAM PLUS MOISTURIZERS - proszę państwa przedstawiam mój hit do oczyszczania twarzy! Tutaj w UK panuje szał na kremy i balsamy do mycia twarzy. Zazwyczaj stosuje się je na suchą skórę, masując a następnie ścierając ściereczką muślinową lub ręcznikiem nasączonym w gorącej wodzie - podobnie jak w OCM. Można nabyć różne formuły od konsystencji smalcu po bardziej przypominającą gęsty kremowy żel, jedynym problemem jest cena - te najbogatsze formuły plasują się w przedziale od £50 w górę, bardziej kremowe są trochę tańsze - najtańszy jaki znalazłam w drogerii był to chyba krem oczyszczający własnej marki Superdruga - ok, £3. Poszperałam jednak trochę w necie i znalazłam lepszą proporcję ceny do ilości produktu - Noxzema w wielkim słoju za ok £5 na Ebayu. Nie można jej nabyć w żadnym sklepie ponieważ jest to kosmetyk amerykański. Jedno opakowanie produktu starczyło mi na rok niemal codziennego używania! Planuję już zakup kolejnego po zimie ponieważ mentolowy zapach i efekt chłodzenia na skórze nie pasuje mi do obecnej pogody. Konsystencja jest kremowa z drobnymi grudkami, które rozpuszczają się w kontakcie ze skórą - dla mnie to taki rzadszy odpowiednik Liz Earle o bardzo podobnym zapachu ale lepszym działaniu. Uratował mnie na wycieczce, kiedy bałam się, że przez zmianę klimatu i wody moja twarz zakwitnie na czerwono, Stosowany z olejkiem do cery suchej z Lacury sprawił, że po tygodniu wróciłam do domu z cerą o wiele lepszą niż przed wyjazdem - jak pupcia niemowlaka - dosłownie!

5. NAKED, SHINE, COCONUT & SHEA GLOSSING HAIR TREATMENT - cudo w słoiku! Włosy po zastosowaniu tej maski były dociążone, wyprostowane i lśniące. Własciwie to nie, nie lśniące - błyszczały jak głupie! :D Trzeba było tylko uważać z ilością po obciąża. 

6. MACADAMIA OIL EXTRACT CONDITIONER - to właściwie przeciwieństwo poprzedniego produktu - miałam wrażenie, że nie robi nic poza wygładzaniem i oblepianiem silikonami, poza tym odżywka jest za gęsta do tego typu opakowania, ciężko było ją wydobyć. Jedynym plusem był zapach. Żegnam się z nią bez żalu i mam nadzieję, że już więcej się nie zobaczymy.

7. LEMAX, LAKIER DO PAZNOKCI - kupiony za jakieś 2PLN jeszcze w Polszy. Lakier jak lakier - żaden nie wytrzyma tygodnia na paznokciach nienaruszony ale podobało mi się, że był dość gęsty i wystarczyła jedna warstwa, pędzelek też przypadł mi do gustu, niestety, zaschło się biedaczkowi.

8. RIGHT GUARD, WOMEN, TOTAL DEFENCE 5 - to chyba odpowiednik polskiego Fa. Wybrałam go ze względu na niską cenę i obietnicę nie pozostawiania śladów na ubraniach. Zapach był mydlany i trochę duszący, trochę to mało powiedziane - nie dało się wytrzymać w pomieszczeniu gdzie był użyty! Poza tym sprawdzał się dobrze ale przez zapach już raczej do niego nie powrócę.

9. MESSHEAD, STYLING GEL SPRAY - podobnie jak z pastą - używany na krótkich włosach. Stosowany u nasady włosów nadawał mega objętość ale również mocno przetłuszczał, dla mnie to był produkt raczej na większe wyjścia bo musiałam myć głowę na następny dzień. Miałam w planach wypróbować co da radę zrobić na długich włosach ale przeterminował się więc odpuszczam.

10. EVELINE, PAZNOKCIE TWARDE I LŚNIĄCE JAK DIAMENT - o tej odżywce chyba każdy słyszał, u mnie sprawdza się bardzo dobrze jako base coat, kolejna buteleczka już jest w użyciu.

11. BABYDREAM, PUDER - używałam go głównie w zastępstwie suchego szamponu do włosów ale zdarzyło się również użyć go na skórę przed depilacją pastą cukrową, uratował też kiedyś książki zalane olejem. Byłam z niego bardzo zadowolona i polecam spróbować w zastępstwie suchego szamponu.

12. GLAZEL VISAGE, MAKE-UP, ANTI-SHINE CONTROL - matujący podkład profesjonalnej marki dla wizażystów. Sprawował się dobrze ale po jakimś czasie zaczął podkreślać suche skórki i dziwnie pachnieć więc pozbywam się go jako przeterminowanego.

13. LACURA, SHIMMERING DAY CREAM - krem na dzień z bardzo przyjemnym składem za jedyne £3 do nabycia w Aldim. Pięknie pachnie brzoskwiniami, niestety jak dla mnie ma za dużo błyszczacych, złotych drobinek i zostawia lekko lepką warstewkę na skórze. Chciałam go zużyć do ciała żeby podkreślic opaleniznę w lecie ale wylądował, zapomniany na dnie szuflady i przeterminował się.

14. UOUO, APPLE BALANCE AND REFRESHED BB FROST - krem BB o zapachu zielonych jabłuszek i bardzo chłodnym różowym, wręcz szarym odcieniu. Dobrze sprawdzał się w zimowe miesiące ale kiedy słońce zaczęło muskać mi twarz kolor nie pasował w ogóle. Po jakimś czasie zaczął zapychać i naczytałam się o szkodliwości koreańskich kosmetyków więc ląduje w koszu.


I teraz drobiazgi:

15. THE BODY SHOP, LIP & CHEEK STAIN - kupiony z jakimś magazynem dla kobiet. Nie zachwycił mnie - bardzo rzadki żel o bardzo jasnym kolorze, który trudno było aplikować - nie polecam.

16. URODA, MELISA, POMADKA DO UST - mimo zawartości parafiny dobrze działała na moje usta i  pięknie pachniała.

17. LA ROCHE-POSAY, EFFACLAR DUO - wiem, że wiele osób dałoby sobie za niego ręce uciąć ale na mojej cerze nie robił kompletnie nic, może poza pozostawianiem lepkiej warstwy. Zapach również nie przypadł mi do gustu.

18. LE MASCARA VOLUME - kupiona w Funciaku - teraz już wiem: nigdy nie kupuj kosmetyków do makijażu w funciaku! Zawsze uważałam, że nie ma złych maskar a jest tylko nieumiejętny sposób aplikowania - ten produkt udowodnił, że się myliłam.

19. DERMA V10, LUXURIOUS LASHES BLACK MASKARA - podobnie jak powyżej, dodatkowo trafił mi się felerny egzemplarz z przegięta szczoteczka.

20. ARO, KREM PIELĘGNACYJNY Z PROWITAMINĄ B6 - stosowałam na stopy jako całonocny kompres i działał cuda ale rano trzeba było uważać żeby nie poślizgnąć się pod prysznicem - zostawiał tłustą warstewkę.

21. BUTTERFLY COLLECTION - cienie do powiek. Strasznie toporne; na sucho prawie nie było ich widać, na mokro ciężko było rozetrzeć aby uzyskać pożądany efekt - nie polecam.

22. VOLLARE COSMETICS - ni to róż ni to bronzer w ciężkim do zdefiniowania ceglastym kolorze. Naprawdę nie wiem co mnie podkusiło żeby go kupić, użyłam może raz i leżakował przez kilka lat w szufladzie - wywalam!

23. LOVELY, NATURAL LIP BALM - ukochany produkt do ust z Rossmana!

24. ZRÓB SOBIE KREM, ORGANICZNY HYDROLAT Z KWIATU LIPY - dostałam go jako gratis do zakupów, użyłam tylko raz i niezbyt spodobał mi się zapach, teraz jest już przeterminowany i dosłownie śmierdzi - kosz!


To by było na tyle. Przegrzebując zapasy kosmetyków znalazłam trochę zapomnianych produktów, które chciałabym zużyć jak najszybciej - o tym w jednym z kolejnych postów.

czwartek, 16 października 2014

Dodatki do gazet listopad + InStyle sneak peak

Z radością wracam i obwieszczam, że zaczyna się ta pora roku, kiedy w UK pojawia się coraz więcej dodatków do gazet! Sama wczoraj skusiłam się na jeden z nich:


Jak widać udało mi się kupić listopadowy InStyle taniej niż zazwyczaj - w Tesco za £2.50 - normalna cena £3.99. Dodatkiem jest 15 ml kremu na dzień marki Elemis Hydra-Boost Day Cream dla cery suchej. Suche mam jedynie policzki ale kremu i tak nie zamierzam używać na co dzień. Zawsze poluję na takie pojemności żeby móc je zabierać na wyjazdy - szykuje mi się jeden w okolicy końca roku więc na chłód i CO będzie jak znalazł.

Elemis to nie jedyny kosmetyk dołączony do magazynu; wewnątrz znajdziemy również Skin Therapy Oil od Palmersa, który może być używany zarówno do twarzy jak i na całe ciało:



Dzięki InStyle mamy też okazję powąchać Flowerbomb:



i wypróbować nowe serum pod oczy od Vichy - Idealia Eyes:



otrzymujemy również informację o dodatku do Marie Claire:



i możemy skorzystać ze zniżki na produkty firmy Elemis:



Jak dla mnie to niezły deal! Tym bardziej, że nie kupuję prasy żeby czytać - bądźmy szczerzy większość magazynów urodowych czy modowych nie zawiera prawie żadnej treści, a w tych angielskich połowa objętości czasopisma to same reklamy. Reklamy i najnowsze trendy mogę prześledzić w necie nie ruszając tyłka z domu i nie wydając dodatkowego grosza tudzież pikacza, mimo wszystko udało mi się znaleźc coś w miarę interesującego  w najnowszym InStyle - stąd ten nad wyraz subiektywny sneak peak ;)

Jedyna reklama, która spośród setek innych przykuła mój znudzony wzrok na dłużej niż sekundę:



Stylizacja, która przypadła mi do gustu:



Ciekawy sposób "podania" zegarków:



Najwyraźniej jeden z moich ulubionych kolorów zyskał sobie miano trendowego na ten sezon:



Polecany ekwipunek dla Torbaczy takich jak ja, którzy wszystko muszą mieć ze sobą:



co bardzo mi się spodobało bo wczoraj dorwałam coś takiego za zawrotną sumę £0.5! :



Poznajecie tę Panią? Z obszernego artykułu dowiemy się o jej życiu po GG.




Zaglądamy przez fotograficzną dziurkę od klucza co piszczy na paryskich pokazach mody - na zdjęciu sukienka Giambattisty Valli:




W najnowszym InStyle znajdziemy również artykuł o Vivienne Westwood:




Nawet jeśli uśmiercą cię w Grze o Tron wciąż masz szanse na błysk fleszy - a może właśnie wtedy twoje szanse wzrastają? :



No proszę... taki makijaż mogę zrobić sama bez lusterka, w środku nocy, niezatemperowaną kredką - czy mogę już startować na czołowego wizażystę UK? :P



Na koniec artykuły, na które zawsze czekam, coś o urodzie w wydaniu prawdziwych kobiet:



i coś co uwielbiam jeszcze bardziej - odkrywanie nowych sposobów używania kosmetyków:


Jak się podoba coś takiego? Od razu piszę, że za często takich wpisów nie można się spodziewać bo jako rzekłam gazet nie kupuję - chyba, że wydawcy postarają sie o ciekawe dodatki ;)

środa, 9 kwietnia 2014

Środowisko pracy

Zapewne wiele z Was zna to uczucie; myjecie ręce, biegniecie do swojego biurka, zaczynacie pracować a Wasze dłonie prawie trzeszczą z przesuszenia...

Długo szukałam dobrego kremu do rąk, który nie powodowałby wysypki, pieczenia i swędzenia. Te z dobrymi składami były drogie, organiczne jeszcze droższe. Zaczęłam więc polować na angielskie czasopisma, które hojnie rozdają różnego rodzaju kosmetyki. Miałam i przetestowałam L'occitane, Neal's Remedies i Ren - wszystkie pachniały ładnie, miały super składy i wydajność, najgorzej chyba spisywał się ten pierwszy. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy a w prasie też ostatnio posucha... Postanowiłam więc kupić jakikolwiek krem do rąk i nie przejmować się zbytnio składem, a w przypadku katastrofy zużyć do stóp albo komuś sprezentować. Pierwszy wybór padł na Cien, wypatrzony przy okazji zakupów spożywczych w Lidlu-kosztował o ile mnie pamięć nie myli £1.70. Skusiła mnie oczywiście bijąca po oczach z opakowania obecność oleju migdałowego i masła shea - pierwsza myśl? "Eee pewnie gdzieś na końcu składu w szczątkowych ilościach" i otóż nie! Na dowód INCI poniżej:

Aqua, Glycerin, Cetearyl Alcohol, Heliantus Annuus Hybrid Mil, Glyceryl Stearate, Butyrospermum Parkii Buttes, Prunus Amygdalus Dulcis Mil, Dimethicone, Phenoxyethanol, Panthenol, Benzyl Alcohol, Sodium Cetearyl Sulfate, Parfum, Tocopheryl Acetate, Niacinamide, Limonene, Linalool, Tocopherol, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Geraniol, Butylphenol Methylproponial, Benzyl Salicytate, Citric Acid.

Obecność gliceryny też bardzo mnie raduje. Działanie ma jeszcze lepsze niż skład! Stał się moją kotwicą ratunkową w pracy, a dawno już nie miałam tak zadbanych i nawilżonych dłoni bez przesuszen i zaczerwnienień. Wchłania się dość szybko ale pozostawia lekko lepką warstwę - przed użyciem klawiatury wycieram opuszki palców, lepszy pod tym względem jest inny tani krem, o którym już niedługo... Mimo wszystko uwielbiam go, polecam i na pewno wykończę zgodnie z przeznaczeniem ;)

środa, 5 lutego 2014

2013 - Odkrycia mola książkowego.

Może jestem oldschoolowym wrakiem ale uwielbiam czyać! Jakby co, to wszystko przez moją mamę - dorastałam w bibliotece ;D Mam kilku ulubionych autorów ale zawsze szukam czegoś nowego. Wyniki zachwytów z 2013 poniżej (kolejność przypadkowa):



1. Tracy Chevalier - Girl With A Pearl Earring. Jesli ktoś tak jak ja uwielbia malarstwo Vermeera, szczególnie obraz Dziewczyna z Perłą i być może widział film ze Scarlet Johansson bez uprzedzeń powinien sięgnać po tę książkę. Opisy codziennych czynności są żywcem zdjęte z płócien Vermeera. Akcja książki rozgrywa się w latach 1664-1666 z krótką wzmianką a roku 1676 w mieście Delft. Autorka książki próbuje odkryć tajemnicę dziewczyny z portretu, przedstawiając nam historię nastolatki, na której barki spada obowiązek utrzymania rodziny. Trafia do domu jednej z najbogatszych rodzin w mieście jako służąca. Jak trafiła na płótno? O tym musicie przeczytać sami! ;P




2. Mineko Iwasaki - Geisha of Gion. Na pewno każdy z Was słyszał o filmie Wspomnienia Gejszy być może niektórzy z was czytali książkę po tym tytułem? Na mnie wywarła wielkie wrażenie! Jednak kiedy zaczęłam poszukiwać informacji na temat książki Arthura Goldena znalazłam wzmianki o nieprawdziwości historii i wykorzystaniu wątków z życia realnej osoby. Okazało się, że w wyniku machlojek Pana Goldena prawdziwa gejsza straciła przyjaciół, szacunek, przeżyła kilka ataków na swoje życie przez to, że zarzucano jej ujawnienie sekretów jej zawodu a jednocześnie sprzeniewierzenie się wiekowej tradycji przez ukazanie siebie samej jako eksluzywnej prostytutki. Sprawa trafiła nawet do sądu a sama zainteresowana - Mineko Iwasaki postanowiła wydać książkę, w której opisze jak naprawdę wyglądało jej życie i życie Gejsz w tamtych czasach. Jeśli chcecie poznać prawdziwą historię i zobaczyć jak realni ludzie i wydarzenia zostały wykorzystane we "Wspomnieniach Gejszy" naprawdę polecam Wam przeczytanie tej książki, dodam, że życie pisze czasami historie bardziej fascynujące od tych fikcyjnych. ;) W Polsce książkę tą wydało Wyd. Albatros pt. "Geisza z Gion".




3. W. P. Young - The Shack. Czy kiedy dzieje się coś złego w Waszym życiu nie obwiniacie za to innych ludzi? Jak często obwiniacie za to Boga? Co byłoby gdyby On sam zaprosił Was do miejsca gdzie wydarzyła się największa tragedia w Waszym życiu? Jak zareagowalibyście na Jego wytłumaczenie funkcjonowania tego świata? Zapewne podobnie jak główny bohater - zwątpieniem, odrzuceniem, zaprzeczeniem, odmową przyznania się do tego kim jestem i jaki jestem. Mogłabym napisać, że to najlepsza książka ewangelizacyjna i tłumacząca machinę działania tego świata. Mogłabym napisać, że została napisana przez amreykańskiego pastora dla jego własnych dzieci aby w przystępny sposób wytłumaczyć im wiele trudnych rzeczy. Mogłabym napisać, że zmieniła życie wielu ludzi na całym świecie. Napiszę tylko; przeczytajcie ją i ocencie sami... W Polsce wydana pt. "Chata" przez Wyd. Nowa Proza.




4. Neil Gaiman - Smoke and Mirrors. Zbiór opowiadań z całego wachlarza tematyki, mnóstwo nawiązań do literatury światowej, historie niesamowite, które w trakcie czytania stają się jeszcze bardziej niesamowite. Jednym słowem - Gaiman. Jeśli ktoś boi się zaczynać od opasłych tomów, ta książka to dobry start do zapozniania się z twórczością tegoż autora. Tytuł polski- jakże zaskakujący ;P "Dym i lustra".




5. Carlos Ruiz Zafon - moje odkrycie ubiegłego roku. Baaaardzo długo nie chciałam czytać jego książek, kiedy coś jest zbyt popularne ciężko mi uwierzyć, że bedzie to dobre czytadło. Tym razem myliłam się! Odnalazłam nowego, ulubionego twórcę. Do tej pory przeczytałam, a właściwie przesłuchałam jako audiobook dwa powyższe tytuły i chcę więcej!




6. Sally Magnusson - Life of Pee czyli... historia moczu. Tak, tak coś o czym nie myśli się, że mogłoby mieć jakąkolwiek historię, a jednak! Książka napisana jest w formie słownika, nie jest to tekst ciągły. Nie zrażajcie się jednak nie jest pisana jezykiem typowo słownikowym ale przystępnym i zabawnym. Autorka zebrała informacje na temat wykorzystywania uryny i anegdot z nią związanych z przeciągu całej historii ludzkości. Dowiemy się więc o tym, że była wykorzystywana do bielenia szat starożytnych Rzymian czy diagnozowania chorób oraz magii i po co była spławiana z Europy do Anglii, kiedy mieszkańcy Wysp nie byli w stanie nadążyć z uzupełnianiem zapasów. Zgłębimy procedury badań antydopingowych i tworzenia farb wykorzystywanych przez niderlandzkich malarzy. Książka zawiera również wiele anegdot z życia polityków, muzyków, sportowców i filmowych amantów. Mimo, że wydawać by się mogło, że popularność moczu przebrzmiała na przestrzeni dziejów wciąż jest wykorzystywany do najnowszych badań - istnieją już pojazdy nim napędzane a naukowcy na podstawie próbki z rzek są w stanie określić jakie jest spożycie konkretnych narkotyków czy leków w wybranym mieście. Dla mnie jest to książka - ciekawostka, którą poczytywałam sobie w wolnych chwilach w pracy więc forma słownikowa bardzo mi odpowiadała. Nie została, niestety przetłumaczona na język polski.




7. Jarosław Grzędowicz - Pan Lodowego Ogrodu. Wielotomowa - jak widać - powieść o wyprawie ratunkowej na obcą planetę. Ekipa ratunkowa składa się z... jednej osoby; Vuko Drakkainena, który w czasie misji napotyka dość poważną trudność w postaci... magii, na co wcale nie był przygotowany. Równolege opowiadana jest historii następcy tronu, jednej z krain opisywanej planety, który zmuszony jest do ucieczki i ukrywania sie pod przybranym imieniem - te rozdziały były dla mnie raczej nużące, dopiero w okolicach III tomu akcja tego wątku się rozkręciła. Chyba nie potrafię napisać streszczenia tej książki; powieść jest zbyt długa i zbyt wielowątkowa. Po rozpoczęciu czytania miałam wrażenie, że historia jest połaczeniem Solaris z Wiedźminem i szczyptą krytyki UE - wiem to brzmi dziwnie :P Miłośnikom fantastyki polecam ale nie zrażajacie się! Po I tomie byłam zachwycona, przy II zachwyt trochę przygasł, przez III nie mogłam przebrnąć ale za to po IV czuję niedosyt!


Muszę przyznać, że ubiegły rok był najbiedniejszy pod względem ilości przeczytanych książek - tak naprawdę nie wiem dlaczego. Na szczęscie, kiedy już zaczynałam coś czytać zazwyczaj podobało mi się i żadnej książki nie odłożyłam przed dobrnięciem do końca! Dlatego ciężko było wybrać te najlepsze. W tym roku chcę czytać jak najwięcej i w każdej wolnej chwili, których zbyt wielu nie mam - upodobałam sobie więc audiobooki. Mogę prasować, gotować, sprzatać i jednocześnie słuchać książki - uwielbiam to! Chyba jestem na dobrej drodze bo założyłam sobie, że w tym roku przeczytam wszystkie dzieła Tolkiena.... mamy początek lutego a ja przeczytałam już wszystko! Teraz jestem w połowie Władcy Pierścieni! :D Czy Wy macie jakieś noworoczne postanowienia książkowe? :D











wtorek, 4 lutego 2014

Drogeryjni ulubieńcy 2013

Na dobry początek podsumowanie ubiegłego roku. Bardzo lubię poznawać ulubieńców innych dziewczyn, często mam okazję wypatrzeć pośród nich coś dla siebie. Poniżej przedstawiam kosmetyki, które możemy kupić zarówno w polskich jak i angielskich sklepach i które zdecydowanie przypadły mi do gustu w 2013. ;) W miarę możliwości będę starała się podać cenę.

Za punkt honoru postawiłam sobie zamieszczanie składów/INCI przy opisywaniu kosmetyków na tym blogu. Jest to informacja często pomijana na stronach producentów a dla niektórych konsumentów - np. mnie, bardz istotna. W tym jednak poście pominę składniki kosmetyków bo byłby po prostu za długi - jeśli będziecie chcieli poznać skład i dokładniejszy opis konkretnego produktu dajcie znać w komentarzach. ;)

Zaczynamy - kolejność przypadkowa:


1. Odżywka Argan Oil, do nabycia w sklepach sieci B&M lub funciakach za symbolicznego £1. Ma niesamowity zapach i świetne działanie. Stosuję ją po umyciu włosów jako ostatni krok pielęgnacji. Sprawia, że włosy są gładkie, nawilżone, łatwe do rozczesania, błyszczące i niesamowicie pachną.








2. Naked Shine Coconut & Shea Glossing Hair Treatment. Normal to dry hair. Produkt w 100% naturalny. Wypatrzony w funciaku - podejrzewam, że znalazł się tam bo marka Naked przestała go produkować - nie można go już znaleźć na ich stronie. Normalna cena podobnego produktu to ok. £8. Posiada konsystencję bardzo gęstego masła do ciała i treściwy skład przez co obciąża moje włosy (nie mogę stosować go po myciu) ale jest też bardzo wydajny. Włosy po zastosowaniu są miękkie, gładkie i błyszczą się jak szalone!



3. Babydream Żel do kąpieli dla dzieci, który chyba każdy zna. Dostępny za ok. 10 zł w Rossmanie (obecnie w promocji za 8.49). Mój ulubiony kosmetyk do mycia włosów.



4. Eveline Cosmetics, Odżywka wzmacniająca z diamentami. Mi nie zrobiła żadnej krzywdy, a wręcz przeciwnie - dzięki niej zapomniałam o łamaniu i rozdwajaniu się paznokci. Często używam jej jako bazy pod lakier do paznokci. Kupiona w Rossmanie za ok 12 zł.



5. Puder Fiksujący Glazel - kosmetyk, który posiadam już od ponad 2 lat i chyba nigdy się nie skończy! Jest transparenty ale jeśli nałożymy go zbyt dużo zdecydowanie widać go na skórze. Puder profesjonalny dla wizażystów daje wysoki mat, czasami niestety sztuczne wykonczenie, matuje na dość długo ale trzeba umieć się z nim obchodzić.





6. The Body Shop Vanilla Vanille woda toaletowa - mój ukochany zapach, który niestety nie jest już produkowany, zastapił go Madagascan Vanilla Flower ale nie dorasta mu nawet do pięt bo VV naprawde pachnie jak wanilia! Tak, tak to słodki waniliowy aromat, który sprawia, że cały czas czujemy wokół siebie pyszne ciasteczka :D MVF to bardziej perfumy z nutą wanilii. Cały zestaw kosmetyków z serii VV kupiłam w charity shopie za £2.99! W skład zestawu wchodziła powyższa woda toaletowa, spray do ciała, ręczniczek do buzi, i miniaturki żelu pod prysznic i balsamu do ciała, wszystko zapakowane w pudełeczku z papieru czerpanego. Nie wiem jak ktoś mógł zrezygnować z takiej słodyczy i oddać to do charity shopu!




7. Woda toaletowa La Rive Night Impression - mój ukochany zapach z Polski, kupowałam go zawsze w Rossmanie za jakieś 9zł w promocji. Zmienia się w ciągu dnia i na każdym pachnie inaczej, utrzymuje się bardzo długo. Mam zapas, który zużywam bardzo oszczędnie - polecam poniuchać jeśli kiedyś go napotkacie ;)


8. Neal's Remedy, Bee Lovely, krem do rąk - posiadam właśnię tą wersję, która była dołączona do Marie Claire już dawno, dawno temu. Nie miałam do tej pory kremu o tak rzadkiej konsystencji, takim zapachu i tak świetnym działaniu. Mam bardzo suchą skórę dłoni, czasami nawet pojawiają się na nich miejsca gdzie skóra jest zaczerwieniona i się łuszczy - po zastosowaniu tego kremu takie miejsca znikają w mig! Nie wiem ile kosztuje pełnowymiarowy produkt - podejrzewam, że dużo, będę czekać na kolejną gazetę z takim dodatkiem ;D



9. Lovely, Natural Lip Balm - co tu dużo pisać, bije wszystkie inne na głowę, mam kilka opakowań rozrzuconych w strategicznych miejscach w całym domu a w torebce wersję w sztyfcie.



10. Naturalne mydło oliwkowe - zdjęcie wysoce przypadkowe. Dlaczego? Ponieważ moje mydełka kupuję w charity shopach za grosze. Wiele z nich to naturalne greckie albo francuskie mydła wyglądające na przywiezione z wycieczek, które po jakimś czasie trafiają w odstawkę. Używam ich od czasu do czasu do twarzy i całego ciała. Zwykłe mydła wywołują u mnie podrażnienie i uczucie ściągnięcia oraz wysyp czerwonych plam, z oliwkowymi nie mam takiego problemu. W razie problemów ze znalezieniem ich w ciuchach wypatrzyłam już w Holland & Barret mydło oliwkowe za funta.




11. Wilko Baby, Head To Toe Wash - najlepszy i najtańszy (80p za 500ml) żel do mycia ciała, jaki znalazłam w moich okolicach. Niestety Wilkinson wycofał go ze sprzedaży a na jego miejsce pojawił się nowy, który zawiera SLS - ble! Nie miał zapachu, nie pienił się za dobrze, raz był rzadki raz gęsty ale uwielbiałam go za łagodność i dostepność. Teraz pozostanie mi czatować na naturalne produkty w funciakach i polegać na dostawach Alterry z Polski ;)




12. Ukochana sól do kąpieli z Biedronki - cenę na pewno znacie lepiej ode mnie ;)




13. Just4Mums Stretch Mark Oil - najlepszy olejek do ciała jakiegokolwiek używałam! Zawiera mnóstwo naturalnych olejków, pięknie pachnie i naprawde działa na rozstępy. Niestety ostatnio mam problem ze znalezieniem go na półkach sklepów. Zazwyczaj nabywałam go w funciakach albo w Home Bargains za £1. Na Ebay'u kosztuje 2.99 + wysyłka - stwierdzam, że za dużo więc poczukam jeszcze w internecie i okolicznych sklepach.



Uff - to by było na tyle! Na liście miałam jeszcze kilka innych kosmetyków ale przy tworzeniu tego wpisu doszłam do wniosku, że używałam ich tylko dlatego, że je miałam, a nie były jakoś specjalnie zachwycające. Powyżej znajdziecie produkty do których na pewno nie raz jeszcze powrócę, pomijając oczywiście te, które zostały wycofane ze sprzedaży - mam nadzieję, że uda mi się znaleźć godnych następców!

Nowouk















poniedziałek, 3 lutego 2014

Witojcie! :)

Jeszcze nie do końca wiem co tu się będzie działo, mieszkam w UK więc to wplynie na treści, które się tu pojawią... ale kilka rzeczy wiem na pewno:

1. Będzie dużo o tanich i dobrych kosmetykach - nigdy nie miałam niesamowitych funduszy na pielęgnację co w pewien sposób ukształtowało mój sposób buszowania w drogeriach - mam nadzieję, że pokażę jak dobrze inwestować w warte uwagi kosmetyki, które mozecie znaleźć na Wyspach.

2. Nie odbiegając daleko od poprzednie punktu... Moja skóra jest dziwna, chociaż niektórzy określiliby ją jako: alergiczną, atopową, wrażliwą, etc. - zdania lekarzy i innych znawców są podzielone. Ja pozostaję przy stwierdzeniu "dziwna", przez co możecie się spodziewać wielu informacji na temat naturalnych, delikatnych kosmetyków i tych z półek kuchennych  ;)

3. Uwielbiam czytać! Doszło do tego, że mąż zabronił mi nabywania kolejnych książek bo zaczyna nam brakować pomysłów gdzie je upchnąć. Kupiłam więc tablet, na którym bez problemów mogę zgłębiać kolejne powieści - na pewno pojawią się recenzje i polecenia.

4. Do niedawna lubiłam też bardzo oglądanie filmów ale ostatnio każda, kolejna nowa produkcja coraz bardziej mnie zawodzi, mimo wszystko zapewne napiszę od czasu do czasu o czymś co mi się spodobało ;)

5. Na pewno będzie trochę o życiu jako takim, chociaż walczę z nawykiem narzekania na wszystko - to zbyt polskie  ;P

6. Z racji otwarcia własnego biznesu staram się pracować nad stylem. Tak, mozecie się spodziewać ubrań, wielu ubrań....

7. Jestem w UK od dwóch lat i startowałam od zera, wiem, że wiele blogerek nęci Was zakupami markowych kosmetyków w Bootsie albo znanych sieciówkach i wizytami w reastauracjach, salonach kosmetycznych, etc. Moja filozofia życiowa jest prosta - im mniej/taniej tym lepiej. Nikt z miejsca nie zbija kokosów i nie jest w stanie pozwolić sobie na krem za £50 albo buty, które nawet nie są skórzane, za £100, dlatego chcę Wam pokazać gdzie, jak i co kupować bez potrzeby rozbijania skarbonki ;)